Mieszkańcy Cypru obawiają się szabrowników po pożarach

Po niszczycielskich pożarach lasów w górskich rejonach Limassol, lokalni mieszkańcy wyrażają poważny niepokój z powodu możliwych aktów grabieży oraz niewystarczającej kontroli policyjnej. Szczególnie zaniepokojeni są mieszkańcy wiosek takich jak Souni, Zanadzia, Lofu, Malia, Vouni, Omodos, Potamiu, Kivides, Arsos i Kilani, które ucierpiały wskutek pożaru. W wielu z tych miejscowości nadal nie ma prądu i wody, domy zostały zniszczone lub poważnie uszkodzone, spłonęły drzewa owocowe i sprzęt rolniczy. Ludzie obawiają się, że pozostały majątek może paść łupem przestępców.

Jeden z mieszkańców wioski Souni powiedział, że w najgorszym momencie pożaru nie widział ani jednego wozu strażackiego, ani pracowników departamentu leśnego. „Przyjechał tylko jeden samochód komunalny. Gdyby nie ochotnicy i pan Christakis z rady lokalnej, nasze domy spłonęłyby całkowicie” – powiedział. Dodał, że sam musiał brać udział w gaszeniu ognia przy pomocy 30 gaśnic, które mu specjalnie dostarczono.

Teraz, gdy pożar został opanowany, pojawiło się nowe zagrożenie – szabrownicy. Jak mówi, krążą już pogłoski o kradzieżach. „Nie widziałem żadnego patrolu nocą. Boję się. Śpię z pistoletem na balkonie, żeby chronić mój dom” – przyznał.

Podobna sytuacja panuje w wiosce Vasa-Kilaniou, gdzie mieszkańcy postanowili sami zorganizować nocne warty, by pilnować swoich domów. Warunki wciąż są trudne — w powietrzu unosi się gęsty dym, oddychanie jest utrudnione. „Próbowałam znaleźć maseczki, obdzwoniłam wszystkie apteki, ale nigdzie nie było” – opowiada mieszkanka.

Policja jak dotąd nie potwierdziła żadnych przypadków grabieży, ale poinformowała, że do zagrożonych terenów wysłano dodatkowe patrole i prowadzone są wzmożone kontrole.

Tymczasem mieszkańcy apelują do władz o nie tylko odbudowę zniszczonej infrastruktury, ale również pilne wzmocnienie obecności policji, aby ochronić ocalały majątek i przywrócić poczucie bezpieczeństwa.